M.R.
"Zwiększanie mocy wzmacniaczy lampowych" |
||||
W praktyce radioamatorskiej często spotykamy się z zagadnieniem zwiększenia mocy końcowego stopnia wzmacniacza głośnikowego. Problem ten występuje szczególnie wówczas gdy chcemy zwiększyć ilość głośników załączonych do naszego wzmacniacza względnie odbiornika radiowego. Oczywiście, że najprostszym sposobem będzie zaprojektowanie końcowego stopnia wzmacniacza z lampą głośnikową większej mocy. Niekiedy jednak nie znajdujemy w katalogach lampowych lampy o żądanej mocy admisyjnej. Nie pozostaje nam wówczas nic innego, jak zastosować w końcowym stopniu dwie lampy, które w sumie mają potrzebną moc admisyjną. Nasuwa się teraz pytanie: jak połączyć obie lampy ze sobą, równolegle czy szeregowo? Jaki układ jest korzystniejszy? Żeby na to pytanie odpowiedzieć, musimy się bliżej zapoznać z jednym i drugim układem. Rys.1 przedstawia dwie lampy połączone ze sobą równolegle. Jak widzimy, łączenie równoległe polega na tym, że łączymy ze sobą anody obu lamp, siatki i katody. Gdybyśmy jeszcze obudowali obie, w ten sposób połączone lampy w jedną całość, mielibyśmy właściwie jedną lampę podwójną z wyprowadzoną na zewnątrz anodą, siatką i katodą. Oczywiście, że ta wypadkowa lampa będzie miała inne parametry niż każda z lamp składowych. Jak obliczyć te parametry lampy wypadkowej, jeżeli znane nam są parametry każdej z lamp składowych?
Rzadko zachodzi w praktyce potrzeba łączenia równoległego dwóch różnych lamp, dlatego też założymy, że obie lampy są tego samego typu, a więc posiadają jednakowe parametry. Oznaczmy opór wewnętrzny każdej z lamp przez
Ri, nachylenie charakterystyki każdej z lamp przez S, a współczynnik amplifikacji przez
µ. Wyznaczyć chcemy parametry lampy złożonej, które oznaczymy odpowiednio przez
R'i, S', i µ'. Ponieważ anody i katody lamp składowych połączone są ze sobą równolegle, wobec tego prąd anodowy wypadkowy jest sumą prądów anodowych obu lamp, czyli
I'a=2.Ia. P'ad = 2 . Pad Jeżeli chodzi o wypadkowy opór wewnętrzny, to łatwo zauważyć, że jest on o połowę mniejszy od oporu wewnętrznego każdej lampy oddzielnie ponieważ między punktami A i K (rys.1) załączone są równolegle dwa opory Ri czyli że:
Chcąc znaleźć wypadkowe nachylenie charakterystyki zauważmy, że zwiększając napięcie siatki, które jest jednakowe dla obu lamp, o pewną wartość Us spowodujemy przyrost prądu Ia, który jest sumą przyrostów prądowych poszczególnych lamp, czyli:
Dzieląc obie strony przez przyrost napięcia siatkowego Us, który wywołał tę zmianę prądu anodowego, otrzymamy zależność:
Ponieważ stosunek przyrostu prądu anodowego do przyrostu napięcia siatkowego, przy stałym napięciu anodowym, określa nachylenie charakterystyki lampy wobec tego widzimy, że nachylenie wypadkowe S' jest dwukrotnie większe od nachylenia pojedynczej lampy: S' = 2 . S Obliczywszy opór wewnętrzny lampy zastępczej R'i i nachylenie charakterystyki S' możemy łatwo znaleźć wypadkowy współczynnik amplifikacji pamiętając, że te trzy parametry lampowe nie są od siebie niezależne, lecz związane są ze sobą wzorem, który nazywamy równaniem wewnętrznym lampy, mianowicie: µ = S . Ri Jak z podanego wzoru wynika, współczynnik amplifikacji lampy jest iloczynem z nachylenia charakterystyki S i oporu wewnętrznego Ri, wartość tego współczynnika dla lampy wypadkowej nie ulega zmianie, ponieważ nachylenie wypadkowe S' wzrosło dwukrotnie, natomiast opór wypadkowy Ri zmalał dwukrotnie, wskutek czego iloczyn tych wartości pozostaje ten sam:
Widać z tego wzoru, że łącząc równolegle dwie triody nie zmieniamy czułości układu, która przy triodach jak wiemy zależy jedynie od współczynnika amplifikacji
µ. Otrzymać możemy jedynie podwojenie mocy wyjściowej, lecz tylko pod warunkiem, że równocześnie zmienimy opór dopasowania
Ra. Jeżeli każda lampa oddzielnie wydziela maksymalną moc na oporze anodowym optymalnym
Ra, to dwie lampy połączone równolegle razem ze swoimi oporami anodowymi pracować będą na wypadkowy opór anodowy dwukrotnie mniejszy czyli
Ra/2.
Jeszcze jedno zagadnienie związane jest z równoległym łączeniem lamp głośnikowych, mianowicie zagadnienie ujemnego napięcia siatkowego. Jeżeli chcemy zastosować automatyczne napięcie ujemne siatki, uzyskiwane za pomocą oporu katodowego włączonego między katodę i ziemię, wówczas możemy użyć do tego celu jeden opór katodowy wspólny dla obu lamp, tak jak to pokazano na rys.1, albo dwóch oporów katodowych oddzielnych dla każdej lampy (rys.2). W przypadku pierwszym przez wspólny opór katodowy
R'k płynie podwójny prąd anodowy, wobec czego dla uzyskania tego samego napięcia ujemnego co przy jednej lampie wartość tego oporu musi być o połowę mniejsza niż dla jednej lampy, czyli
R'k=Rk/2. W tym przypadku pojemność kondensatora katodowego
C'k załączonego równolegle do oporu katodowego Rk zmniejszonego dwukrotnie, musi być dwukrotnie większa, jeżeli stopień odsprzężenia ma pozostać ten sam. Można też zastosować układ pokazany na rys.2, który dla każdej lampy przewiduje oddzielny opór katodowy i oddzielny kondensator. Wartości oporów
Rk i kondensatorów Ck są te same co przy zastosowaniu w stopniu końcowym jednej tylko lampy. Który z tych dwóch układów jest lepszy? W pierwszym układzie oszczędzamy na elementach, mianowicie stosujemy tylko jeden opór i jeden kondensator, w drugim natomiast musimy stosować dwa opory i dwa kondensatory katodowe. Oszczędność jednak w sumie nie jest duża zważywszy, że kondensator pojedynczy
C'k musi posiadać dwukrotnie większą pojemność od kondensatorów
Ck. Natomiast drugi układ jest pewniejszy w eksploatacji. Wyobraźmy sobie moment, w którym przepala się jedna z lamp lub traci swoją emisję. Co się wówczas dzieje w jednym i drugim układzie? W pierwszym układzie zmniejszy się natychmiast prąd płynący przez opór katodowy
R'k, co spowoduje zmniejszenie się ujemnego napięcia, jakie otrzymuje pozostała lampa. Jeżeli lampa ta była już w pełni obciążona, to znaczy, że przez nią płynął maksymalny prąd anodowy spoczynkowy określony mocą admisyjną lampy, to zmniejszenie się ujemnego napięcia siatkowego spowoduje wzrost prądu anodowego ponad graniczną wartość, a tym samym spowoduje przeciążenie lampy i jej szybkie zniszczenie. Pod tym względem drugi układ jest korzystniejszy, gdyż przepalenie się jednej lampy w niczym nie zmienia warunków pracy pozostałej lampy. Każda bowiem z lamp otrzymuje swoje ujemne napięcie oddzielnie. Wobec tego lepiej stosować drugi układ niż pierwszy, mimo że w budowie jest on nieco droższy od pierwszego.
Odpowiada on szeregowemu łączeniu dwóch ogniw baterii akumulatorów, przy którym dodatni biegun jednego ogniwa połączony jest z ujemnym biegunem drugiego ogniwa (anoda dolnej lampy połączona jest z katodą lampy górnej). Charakterystyczną cechą takiego łączenia jest to, że otrzymujemy dwukrotnie większe napięcie przy zachowaniu tego samego prądu. W naszym przypadku oznacza to, że otrzymamy na zaciskach transformatora dwukrotnie większe napięcie zmienne niż przy jednej lampie. Oczywiście, że pociąga to za sobą konieczność zastosowania innego transformatora wyjściowego obliczonego na dwukrotnie większe napięcie szczytowe. Nie należy jeszcze zapominać o tym, że aby obie lampy mogły pracować w swych normalnych warunkach, to znaczy przy przepisowych napięciach anodowych, prostownik zasilający musi dostarczyć napięcia stałego dwukrotnie większego niż dla jednej lampy, czyli że napięcie wyprostowane prostownika anodowego musi wynosić 2.Uao (500V zamiast 250V). Z powyższych względów, które komplikują budowę takiego układu, w praktyce jest on rzadko stosowany. Można jednak uniknąć podwajania napięcia anodowego mimo zachowania układu szeregowego łączenia lamp. Wystarczy w tym celu odwrócić biegunowość jednej z lamp, np. dolnej tak jak pokazano to na rys.4 i zasilać obie anody lamp, dołączone do obu końców pierwotnego uzwojenia transformatora, poprzez środkowy odczep tego uzwojenia. Z punktu widzenia zasilania obu lamp napięciem stałym z prostownika sieciowego obie lampy możemy uważać jako połączone równolegle, katody obu lamp są bowiem uziemione, a anody obu lamp poprzez połówki uzwojenia pierwotnego transformatora wyjściowego załączone są do dodatniego bieguna prostownika sieciowego.
Jeżeli jednak chodzi o zachowanie się obu lamp w stosunku do transformatora wyjściowego, to są one połączone przeciwsobnie (jedna anoda połączona z jednym końcem uzwojenia pierwotnego, a druga anoda z drugim końcem uzwojenia). Przy równoległym połączeniu obu siatek lamp i sterowaniu ich z jednego źródła napięcia zmiennego nie może oczywiście w takim układzie płynąć przez uzwojenie pierwotne transformatora żaden prąd zmienny. Układ taki podobny byłby do układu połączeń dwóch ogniw baterii jaki pokazany jest na rys.5, na którym bieguny ujemne ogniw połączone są ze sobą, a bieguny dodatnie, między którymi nie istnieje żadna różnica potencjałów, połączone są z zaciskami opornika. Oczywiście, że przez opornik nie popłynie w tym przypadku żaden prąd.
Żeby jednak (mimo takiego połączenia przeciwsobnego) lampy pracowały zgodnie na transformator wyjściowy, siatki tych lamp nie mogą otrzymywać napędu
synfazowego, to znaczy nie można do nich przykładać napięcia zmiennego o jednakowej fazie, lecz w fazach przeciwnych. Napęd przeciwfazowy można łatwo otrzymać z transformatora ze środkowym odczepem uziemionym. Na obu połówkach takiego transformatora powstają napięcia równe, lecz odwrócone w fazie względem siebie o 180 stopni. Jeżeli takie napięcia przesunięte względem siebie w fazie o 180 stopni przyłożymy do siatek obu lamp (rys.6), to powodują one przeciwną pracę lamp. W chwili, gdy siatka górnej lampy jest dodatnia, prąd anodowy górnej lampy wzrasta.
Wskutek szeregowego połączenia obu lamp na pierwotnej stronie transformatora wyjściowego powstaje podczas pracy układu podwójne napięcie zmienne. Transformator musi być zatem obliczony na napięcie zmienne dwukrotnie wyższe niż dla jednej lampy. Poza tym przekładnia transformatora musi być tak dobrana, aby opór obciążenia, przeniesiony na stronę pierwotną transformatora, posiadał wartość dwukrotnie większą niż odpowiada to optymalnemu oporowi pracy dla jednej lampy, czyli między zaciskami pierwotnymi transformatora układ lamp musi "widzieć" opór równy
2.Ra, gdzie Ra oznacza optymalny opór pracy przepisowy dla danego typu lampy.
Charakterystyka A należy do lampy górnej, natomiast charakterystyka B do lampy dolnej układu. Są to typowe charakterystyki dynamiczne, jakie uzyskuje się przy triodach. Obie lampy dla przykładu pracują przy ujemnym napięciu siatkowym
-5V. Dolna charakterystyka jest odwrócona w stosunku do górnej, a to dlatego, że wzrost napięcia siatkowego lampy górnej musi odpowiadać zmniejszeniu się napięcia siatkowego lampy dolnej. Punkt jest wspólny dla obu charakterystyk. Przez uzwojenie pierwotne transformatora płynie różnica prądów anodowych obu lamp. Indukcja magnetyczna w żelaznym rdzeniu transformatora powstaje na skutek różnicy tych prądów. Charakterystyka C na rys.8 przedstawia różnice prądów anodowych obu lamp. Jest to zatem wypadkowa charakterystyka dynamiczna układu. Jak widać jest ona zbliżona bardziej do prostej niż charakterystyki dynamiczne każdej z lamp oddzielnie. Wyprostowanie wypadkowej charakterystyki dynamicznej układu świadczy o małych zniekształceniach, jakie układ ten wprowadza.
Niedogodnością układu przeciwsobnego mimo jego bezsprzecznych zalet w stosunku do układu równoległego jest to, że wymaga do napędu symetrycznych napięć przesuniętych w fazie o 180 stopni. Ponieważ wstępne stopnie wzmacniacza pracują przeważnie w układach niesymetrycznych, przeto w tego rodzaju wzmacniaczach zastosować musimy jeden stopień lampowy zmieniający napięcie z asymetrycznego na symetryczne. Jest to odrębne zagadnienie, które omówimy w jednym z następnych artykułów. M.R. |
||||
[artykuły] |
||||
© 2000-2002 FonAr Sp. z o.o. e-mail: waw@fonar.com.pl |